niedziela, 15 marca 2015

Moje polecanki - "Metro 2033"


Poniżej zamieszczam recenzję, którą napisałem cztery lata temu. Dotyczy ona postapokaliptycznej powieści Metro 2033 rosyjskiego dziennikarza i pisarza, Dmitrija Glukhovsky'ego. Niestety, jej kontynuacja, czyli Metro 2034 jest już - w opinii czytelników i recenzentów - wyraźnie słabsza. Tymi dwiema pozycjami Rosjanin zapoczątkował istnienie całego uniwersum, w którym akcje swych książek osadzają też inni autorzy, głównie rosyjskojęzyczni. W sierpniu zeszłego roku ukazała się Dzielnica obiecana Pawła Majki - jedyna jak dotąd polska powieść z tego uniwersum (właśnie ją czytam). Jeśli lubicie postapo, warto zagłębić się w poziemne tunele metra i powędrować po nieprzyjaznym, zniszczonym świecie, choć większość tekstów z Metra 2033 nie należy do fantastyki najwyższych lotów. Na koniec jeszcze jedna informacja: do księgarń właśnie trafiło najnowsze dzieło Glukhovsky'ego, Futu.re (adresowane do dorosłych czytelników!).
 
Rosyjska fantastyka rules!
 

Metrze 2033 dzięki wyobraźni rosyjskiego autora, pana Glukhovskyego, przenosimy się na przystanki i do tuneli podziemnej, moskiewskiej kolei. Tam właśnie schroniły się niedobitki ludności stołecznego miasta, tworząc na poszczególnych stacjach małe, odrębne społeczności. Część z nich kieruje się znanymi już z historii ideologiami i religiami. I tak na przykład znaczącą siłę posiada linia czerwona, której władze swego czasu chciały "wyeksportować" komunizm na pozostałe stacje. Zdecydowany opór postawiła im Hanza – odpowiednik zachodnich państw kapitalistycznych w skali mikro, gdzie z niemal nabożnym szacunkiem traktuje się książkę Adama Shmita. W metrze swoje miejsce znalazły też neofaszyzm (IV Rzesza), trockizm, prymitywna religia w Wielkiego Czerwia oraz satanizm, którego wyznawcy postanowili dokopać się do piekła. Wśród zdegradowanych, walczących o przetrwanie ludzi ci, którzy pamiętają czasy świetności, wspominają je z rozrzewnieniem. Młodsi mogą jedynie uczyć się o przeszłości.

Na powierzchni, poza skażeniem, niebezpieczne są nowe, zmutowane i najczęściej przerośnięte formy życia. Paradoksalnie to popromienne monstra mogą wygrzewać się na słońcu, bo – jak zauważa jedna z postaci – ludzie żyjący przy sztucznym świetle lamp i nieprzyzwyczajeni do światła dziennego przypominają Morloków z Wehikułu czasu Herberta Wellsa. Egzystencja w metrze nie jest łatwa, za wiele ogólnie dostępnych przed wojną dóbr trzeba słono płacić uniwersalną walutą – karabinowymi nabojami. Do miasta wychodzą jedynie stalkerzy (tak, tak, Piknik na skraju drogi) – osoby zajmujące się wyszukiwaniem i sprowadzaniem cennych przedmiotów na sprzedaż. Wielu ludzi szczególną estymą darzy książki…
 
Z najdalej na północ położonej stacji WOGN, zagrożonej atakami mutantów oddziaływujących na psychikę mieszkańców, pewien młody chłopak o imieniu Artem wyrusza na długą wędrówkę. Chce dotrzeć do legendarnego Polis, ostrzec ludzi przed nowym niebezpieczeństwem i zorganizować pomoc. W trakcie swojej podróży zdobywa wiedzę o otaczającym go świecie, poznaje ludzi i rozmaite, często przeciwstawne światopoglądy, zastanawia się nad sensem życia, wielokrotnie wątpi w sens swojej misji. Faszyści za zastrzelenie oficera prawie go wieszają, ratują natomiast naiwni, izolujący się od linii czerwonej towarzysze-bojownicy z podobizną Che Guevary na sztandarze (właściwie na brudnej szmacie). Komuniści wydają wyrok na Artemowego towarzysza podróży, a o satanistach opowiada jakiś porwany przez nich człowiek. Chłopak trafia też na spotkanie świadków Jehowy, symbolizujących w książce ludzi gorliwie wierzących, jednak ani ten, ani żaden z pozostałych światopoglądów nie zatrzymują go w miejscu. Artem, mimo niewielkiego doświadczenia życiowego wykazuje samodzielne myślenie i krytycyzm, a obrany cel każe mu podążać dalej własną drogą. A że na jej końcu czeka gorycz i jednak rodzaj porażki, to już zupełnie inna sprawa…
 
Poza interesującym protagonistą, w książce występuje cała plejada postaci – ojczym Artema, drobny cwaniaczek Burbon, tajemniczy filozof Chan, twardzi stalkerzy czy inteligent Porfiriewicz (ponoć pojęcie inteligencji jako grupy społecznej funkcjonuje jedynie w Rosji i Polsce) to tylko niektóre z nich. Na większą uwagę zasługuje pewien kapłan, który sam stworzył religię dla półdzikich ludzi, a urządzenia (a także broń palną) traktuje jako uosobienie zła i powód upadku ludzkości.
 
W Metrze 2033 wszystkie uproszczenia fabularne, a nawet pewien schematyzm (przemieszczanie się głównego bohatera od punktu A do B, dalej do C itd.), zostały zastosowane w stu procentach świadomie, a to zupełnie co innego niż pisarska indolencja. Powieść jest metaforyczna, bo czymże jest wędrówka Artema, jeśli nie poznawaniem życia przez młodego człowieka? Glukhovsky zachował odpowiednie proporcje między filozofowaniem, scenami akcji i przedstawianiem zakrojonej na szeroką skalę wizji. Proza zaprezentowana przez niego w literackim debiucie nie tylko wciąga, pobudza wyobraźnię, ale też zmusza do myślenia i wywołuje emocje – w rezultacie dość szeroka grupa czytelników powinna poczuć się zadowolona. Pisałem już kiedyś o tym, teraz się powtórzę – operować względnie prostym językiem i za jego pomocą przekazywać coś istotnego to naprawdę spora umiejętność; również dlatego autorowi należą się brawa. Glukhovskyemu udało się stworzyć kompletną, fantastyczną  rzeczywistość; wszystko tu gra, doskonale pasuje do siebie. Co więcej, klimatem postapokaliptycznym Metro dorównuje najlepszym dziełom książkowym i filmowym. Wszelkie rosyjskie smaczki, w tym odwołania do wojny ojczyźnianej dodają powieści kolorytu, powodują też, że można ją postawić w jednym rzędzie z najbardziej udanymi tekstami braci Strugackich i Siergieja Łukjanienki. Zakończenie zaskakuje i nie zawodzi – jest odpowiednim zwieńczeniem blisko sześćsetstronicowego tomu. Dodatkowy plus należy się za zamieszczony w książce, kolorowy plan moskiewskiego metra – to coś, co cieszy oko i z pewnością ułatwi śledzenie wędrówki głównego bohatera.
 
Oby jak najwięcej takich książek, które eksploatują zdawałoby się ograne już pomysły na zupełnie nowe sposoby. Po raz któryś z rzędu utwierdziłem się w przekonaniu, że kufer z napisem "literatura fantastyczna" jest bardzo pojemny, a jego zawartość niejednym może mnie jeszcze zaskoczyć.
 

8 komentarzy:

  1. Dostępna w bibliotece szkolnej. Drugą część "Metro 2034" też mamy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Postapokaliptyczne ksążki są fajne ale nie ta tu jest za dużo mutantów i tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Postapokaliptyczne ksążki są fajne ale nie ta tu jest za dużo mutantów i tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy16:04

    Zawsze chciałam ją przeczytać i chyba w końcu się zabiorę ;) //Villemo

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy20:22

    Od dawna chcę ją zabrać do swojej kolekcji. Jak tylko skończę parę innych jest moja :) /Invictus

    OdpowiedzUsuń
  8. Skończyłem czytać "Dzielnicę obiecaną" Pawła Majki. Do pierwszego "Metra" jej daleko - to jedna z takich książek, którą można przeczytać, ale równie dobrze lekturę można sobie darować. Powieść jest nierówna, a głównemu bohaterowi brakuje wyrazistości (to samo można powiedzieć o kilku postaciach). Na plus: niezły początek, kilka świeżych pomysłów i polskie - a dokładnie krakowskie - realia. Moja ocena: 6,5/10

    Tutaj znajdziecie recenzje "Dzielnicy":

    http://splay.pl/2014/09/03/pierwsza-polska-ksiazka-uniwersum-metro-2033-jaka-dzielnica-obiecana-pawla-majki/

    http://ksiazki.polter.pl/Dzielnica-obiecana-c27369

    OdpowiedzUsuń