Wpis z kawałami podsunął mi myśl o zaprezentowaniu fantastyki humorystycznej. Fantasty z przymrużeniem oka to przede wszystkim Świat Dysku - słynny, mocno rozrośnięty cykl Terrego Pratchetta. Na polu science fiction coś podobnego robił Henry Kuttner. Zapraszam do lektury recenzji jego zbioru opowiadań.
Roboty, podróże w czasie, Gallowey Gallegher i Hogbenowie
Antologia Próżny robot zawiera najbardziej znane opowiadania Henry’ego Kuttnera. Ponieważ od ich napisania minęło co najmniej sześć dekad, naturalnym wydaje się pytanie na ile wytrzymały one próbę czasu. Odpowiedź brzmi: pomimo wiekowości krótkie formy Kuttnera mają się nadzwyczaj dobrze. I jeśli dziś ktoś chciałby uprawiać fantastykę humorystyczną, to twórczość Amerykanina powinna stać się dla niego wzorem.
Pierwsza część zbioru, zatytułowana Roboty i podróże w czasie znacznie różni się od dwóch pozostałych, gdyż umieszczone w niej teksty pozbawione są żartobliwego charakteru. W Tubylerczykom spełły fajle naukowiec z innego wymiaru wysyła tajemnicze Skrzynki w podróż w czasie. Nietypowe zabawki będące zawartością jednej z nich trafiają w ręce dzieci państwa Paradine. To, co dzieje się później wykracza poza granice pojmowania zarówno rodziców, jak i ich znajomego psychologa. Tubylerczykom spełły faje traktuje o diametralnych różnicach w postrzeganiu rzeczywistości pomiędzy dziećmi i niepotrafiącymi wyjść poza wyuczone schematy myślowe dorosłymi. Widać też, jak chłonne i plastyczne są umysły małych ludzi. W Twonk nabyte przez pewnego mężczyznę radio okazuje się być zaawansowanym technicznie robotem. Skoro człowiek nie jest w stanie skonstruować takiego maszyny, czyżby była on tworem obcej cywilizacji? Czy w przyszłości nie uzależnimy się od coraz wymyślniejszych, zastępujących i wyręczających nas urządzeń? Gdy się przebierze miarka rozpoczyna się od przeprowadzki trzyosobowej rodziny do nowego mieszkania. Niedługo potem zjawiają się w nim dziwni przybysze z przyszłości. Oświadczają oni rodzicom, że ich synek, Alex to homo superior i rozpoczynają jego edukację. Wkrótce, wobec błyskawicznego rozwoju malca, ojciec i matka zaczynają czuć się zagubieni i bezradni… Trudno wychowywać genialne dziecko.
W drugiej części zgromadzono opowiadania o perypetiach Galloway’a Galleghera – naukowca, którego genialna podświadomość ujawnia się jedynie w stanie… alkoholowego upojenia. Wtedy to Galloway konstruuje niesamowite wynalazki. Kłopot w tym, że następnego dnia naukowiec-alkoholik nie pamięta zasad działania i przeznaczenia skonstruowanych przez siebie cudów, a zleceniodawcy usilnie domagają się zademonstrowania efektów pracy. Wszystkie teksty o Gallegherze opierają się na przymrużeniu oka i dużych porcjach zwariowanego humoru, miejscami z domieszką ironii oraz absurdu sytuacyjnego. Znajdziemy w nich wątki kryminalne (Idealna skrytka), dziwne stworzenia podróżujące wehikułem czasu i urządzenie do kopiowania talentów (Świat należy do mnie), walkę potentata telewizyjnego z nieuczciwą konkurencją (Próżny robot), firmę Nadnercza oferującą klientom napływ adrenaliny na "ustawionych" polowaniach (Ex machina) i w końcu tytułowego, narcystycznego, ale na swój sposób sympatycznego robota (Próżny robot, Gallegher Bis, Ex machina). Za każdym razem kiedy rozpoczynamy lekturę trudno odgadnąć, w jakim kierunku potoczy się akcja, że o zakończeniach nie wspomnę. A te niejednokrotnie są błyskotliwe i potrafią zaskakiwać. Kuttner nie silił się na stworzenie kompletnego obrazu przyszłości, gdzieś jedynie zaznaczył postępujący rozwój technologiczny oraz rozdętą do granic możliwości machinę prawniczą, która wykpił bez litości.
Na część trzecią antologii składają się cztery opowiadania o Hogbenach – długowiecznej rodzinie mutantów mieszkających w Kentucky. Hogbenowie kryją się przed światem, a wśród ich nadzwyczajnych zdolności są niewidzialność, latanie, hipnoza i telepatia. Narratorem jest jeden z mutantów – nastoletni Saunk i to dzięki niemu poznajemy wielce nietypową familię i jej przygody. Najpierw Hogbenowie dają nauczkę lokalnemu politykowi-oszustowi (Stos kłopotów) i stają się obiektem naukowego zainteresowania pewnego profesora z miasta (Profesor opuszcza scenę), dalej muszą uporać się ze złośliwym sąsiadem (Do zobaczenia) oraz odpychającymi Pughami – synem oraz ojcem, którego nadrzędnym celem jest zachowanie ciągłości rodu (Zimna wojna). Teksty o mutantach są chyba jeszcze bardziej nieprzewidywalne i zwariowane niż te o Gallegherze. Niczym nieskrępowany humor wylewa się niemal z każdej strony, więc czytelnik ma mnóstwo okazji do uśmiechu – oczywiście głównym jego powodem są sami bohaterowie. Podsumowując: niezłe, naprawdę śmieszne i mocno odjechane.
Obojętnie czy spojrzymy na treść, czy też formę, zawartości Próżnego robota nie sposób zaliczyć do pokrytych kurzem staroci. Nawet jeśli niektóre opowiadanka leciutko (podkreślam: leciutko) trącą myszką, to i tak mają w sobie specyficzny urok. Bardzo udany, klasyczny zbiór. Warto!
J.Rusak
Pierwsza część zbioru, zatytułowana Roboty i podróże w czasie znacznie różni się od dwóch pozostałych, gdyż umieszczone w niej teksty pozbawione są żartobliwego charakteru. W Tubylerczykom spełły fajle naukowiec z innego wymiaru wysyła tajemnicze Skrzynki w podróż w czasie. Nietypowe zabawki będące zawartością jednej z nich trafiają w ręce dzieci państwa Paradine. To, co dzieje się później wykracza poza granice pojmowania zarówno rodziców, jak i ich znajomego psychologa. Tubylerczykom spełły faje traktuje o diametralnych różnicach w postrzeganiu rzeczywistości pomiędzy dziećmi i niepotrafiącymi wyjść poza wyuczone schematy myślowe dorosłymi. Widać też, jak chłonne i plastyczne są umysły małych ludzi. W Twonk nabyte przez pewnego mężczyznę radio okazuje się być zaawansowanym technicznie robotem. Skoro człowiek nie jest w stanie skonstruować takiego maszyny, czyżby była on tworem obcej cywilizacji? Czy w przyszłości nie uzależnimy się od coraz wymyślniejszych, zastępujących i wyręczających nas urządzeń? Gdy się przebierze miarka rozpoczyna się od przeprowadzki trzyosobowej rodziny do nowego mieszkania. Niedługo potem zjawiają się w nim dziwni przybysze z przyszłości. Oświadczają oni rodzicom, że ich synek, Alex to homo superior i rozpoczynają jego edukację. Wkrótce, wobec błyskawicznego rozwoju malca, ojciec i matka zaczynają czuć się zagubieni i bezradni… Trudno wychowywać genialne dziecko.
W drugiej części zgromadzono opowiadania o perypetiach Galloway’a Galleghera – naukowca, którego genialna podświadomość ujawnia się jedynie w stanie… alkoholowego upojenia. Wtedy to Galloway konstruuje niesamowite wynalazki. Kłopot w tym, że następnego dnia naukowiec-alkoholik nie pamięta zasad działania i przeznaczenia skonstruowanych przez siebie cudów, a zleceniodawcy usilnie domagają się zademonstrowania efektów pracy. Wszystkie teksty o Gallegherze opierają się na przymrużeniu oka i dużych porcjach zwariowanego humoru, miejscami z domieszką ironii oraz absurdu sytuacyjnego. Znajdziemy w nich wątki kryminalne (Idealna skrytka), dziwne stworzenia podróżujące wehikułem czasu i urządzenie do kopiowania talentów (Świat należy do mnie), walkę potentata telewizyjnego z nieuczciwą konkurencją (Próżny robot), firmę Nadnercza oferującą klientom napływ adrenaliny na "ustawionych" polowaniach (Ex machina) i w końcu tytułowego, narcystycznego, ale na swój sposób sympatycznego robota (Próżny robot, Gallegher Bis, Ex machina). Za każdym razem kiedy rozpoczynamy lekturę trudno odgadnąć, w jakim kierunku potoczy się akcja, że o zakończeniach nie wspomnę. A te niejednokrotnie są błyskotliwe i potrafią zaskakiwać. Kuttner nie silił się na stworzenie kompletnego obrazu przyszłości, gdzieś jedynie zaznaczył postępujący rozwój technologiczny oraz rozdętą do granic możliwości machinę prawniczą, która wykpił bez litości.
Na część trzecią antologii składają się cztery opowiadania o Hogbenach – długowiecznej rodzinie mutantów mieszkających w Kentucky. Hogbenowie kryją się przed światem, a wśród ich nadzwyczajnych zdolności są niewidzialność, latanie, hipnoza i telepatia. Narratorem jest jeden z mutantów – nastoletni Saunk i to dzięki niemu poznajemy wielce nietypową familię i jej przygody. Najpierw Hogbenowie dają nauczkę lokalnemu politykowi-oszustowi (Stos kłopotów) i stają się obiektem naukowego zainteresowania pewnego profesora z miasta (Profesor opuszcza scenę), dalej muszą uporać się ze złośliwym sąsiadem (Do zobaczenia) oraz odpychającymi Pughami – synem oraz ojcem, którego nadrzędnym celem jest zachowanie ciągłości rodu (Zimna wojna). Teksty o mutantach są chyba jeszcze bardziej nieprzewidywalne i zwariowane niż te o Gallegherze. Niczym nieskrępowany humor wylewa się niemal z każdej strony, więc czytelnik ma mnóstwo okazji do uśmiechu – oczywiście głównym jego powodem są sami bohaterowie. Podsumowując: niezłe, naprawdę śmieszne i mocno odjechane.
Obojętnie czy spojrzymy na treść, czy też formę, zawartości Próżnego robota nie sposób zaliczyć do pokrytych kurzem staroci. Nawet jeśli niektóre opowiadanka leciutko (podkreślam: leciutko) trącą myszką, to i tak mają w sobie specyficzny urok. Bardzo udany, klasyczny zbiór. Warto!
J.Rusak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz